Kilka dni temu spełniłam swoje marzenie i wybrałam się na
koncert Florence Welch – jej fanką byłam
już od dawna, a miłością do jej muzyki zaraziłam moich przyjaciół. Gdy
dowiedziałam się, że wystąpi ona na tegorocznym Orange Warsaw Festival, nie
mogłam przepuścić takiej okazji- czym prędzej kupiłam bilety i z
niecierpliwością czekałam na to niesamowite wydarzenie.
Nie zniechęciła mnie a ni późna pora (23:10) ani to, że nasz sektor został wyłączony ,, z
powodów technicznych”. Na szczęście dość
szybko znalazłyśmy z moją mamą odpowiednie miejsca. O 23:15 stadion ucichł – na
scenę weszła Florence.
Wraz z nią pojawiła się trudna do określenia, magiczna aura
– artysta powinien roztaczać wokół siebie niepowtarzalną atmosferę, a Brytyjka ma
to opanowane do perfekcji. Piosenkarka zaśpiewała kilka nowych utworów, ale w
repertuarze znalazły się też wielkie hity jak ,,No Light, no light ’’ czy,, Dog
Days are over’’. Pogoda dopisała (czytaj : nie padało), ale Florence chyba tak
nie myślała-cienka sukienka z przewiewnego materiału i bose stopy na pewno nie
chroniły jej przed przenikliwym chłodem. Może dlatego artystka przez cały
koncert biegała po scenie jak oszalała. W pewnym momencie założyła na głowę
wianek i zeszła w nim do fanów. Nagle w jej ręce ni stąd ni zowąd pojawiła się
fiolka z brokatem, który już po chwili niczym wróżkowy pył okrywał włosy,
ubrania i twarze stojących pod sceną, a także samą Florence.
Wprawdzie śpiew Florence był fantastyczny, ale nagłośnienie na stadionie było fatalne – czasami ledwo dawało się zrozumieć, co mówi piosenkarka, nie mówiąc o tym, że subtelne niuanse, w które bogaty jest jej śpiew, były nie do wychwycenia. Poza tym koncert trwał jedynie półtorej godziny i choć nie ma się czemu dziwić, bo był to jeden z występów na festiwalu, to jednak pozostał spory niedosyt – szczególnie, że nie było bisów, których sina z zimna Florence nie zdecydowała się wykonać przy ludziach szybko opuszczających stadion.
Bardzo bym chciała jeszcze raz wybrać się na koncert Florence & the Machine. Ich tegoroczny
występ udowodnił, że są na żywo tak dobrzy jak na płytach. A z dobrą akustyką
mogą być nawet dużo lepsi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz