Mniej więcej półtora roku temu
wybłagałam u rodziców kupno jakiegoś zwierzątka, skazując tym samym moich
starszych braci alergików, na pewną śmierć.
Początkowo miał być to chomik. Jednak mój tata miał inne plany, ponieważ ten właśnie chomik z „listu do św. Mikołaja” okazał się świnką morską. Szczerze mówiąc, nawet bardziej się cieszę, ponieważ świnki morskie są dużo mądrzejsze i da się je wytresować, o czym opowiem później. Poza tym mogą żyć aż 10 lat, a chomiki maksymalnie trzy.
Jako pierwszą zakupiliśmy małą, czarno-białą, krótkowłosą, uroczą Tusię (nie Tosia, żeby nie nazywać zwierząt imionami ludzi), która już kilka miesięcy później okazała się być wredną bestią J
Jeśli chodzi o karmienie, to oczywiście kupuję im
tradycyjną, suchą karmę i siano, ale te małe, wybredne stwory jedzą je tylko
okazjonalnie, ponieważ bardziej wolą świeże warzywa, takie jak ogórek czy
liście z rzodkiewek. Nie pogardzą również soczystym jabłkiem czy gruszką, ale
ich największy, wiosenny przysmak, to świeża trawa z mojego ogródka.
* Ostatnio Lusia miała wizytę u „fryzjera” i
okazało się, że połowa jej masy to sierść J
Początkowo miał być to chomik. Jednak mój tata miał inne plany, ponieważ ten właśnie chomik z „listu do św. Mikołaja” okazał się świnką morską. Szczerze mówiąc, nawet bardziej się cieszę, ponieważ świnki morskie są dużo mądrzejsze i da się je wytresować, o czym opowiem później. Poza tym mogą żyć aż 10 lat, a chomiki maksymalnie trzy.
Jako pierwszą zakupiliśmy małą, czarno-białą, krótkowłosą, uroczą Tusię (nie Tosia, żeby nie nazywać zwierząt imionami ludzi), która już kilka miesięcy później okazała się być wredną bestią J
Stwierdziliśmy, że nasz potwór czuje się samotny w tak dużej klatce, dlatego
już w lutym kupiliśmy drugą świnkę, tym razem rudo-biało-szarą (ale ten szary to tak właściwie – jak powiedział
mądry Wujek Google –kolor szylkretowy), długowłosą (rasy Angora) Lusię (imiona świnek
musiały być podobne, jednak teraz i tak każdy nazywa je inaczej). Ta natomiast
została całkowicie zdominowana przez czarną bestię i stała się potulnym
zwierzakiem, grzecznie usuwającym się spod nóg „królowej”.
Ostatnio jednak stwierdziłam, że niegdyś drobna Lusia stała się już ogromnym potworem, a więc gdyby nie jej ugruntowana pozycja podwładnej, czarna już dawno spadłaby ze stanowiska groźnej przewodniczki stada*.
Ostatnio jednak stwierdziłam, że niegdyś drobna Lusia stała się już ogromnym potworem, a więc gdyby nie jej ugruntowana pozycja podwładnej, czarna już dawno spadłaby ze stanowiska groźnej przewodniczki stada*.
Jest to bardzo zabawne, ponieważ jedna ze świnek ma ubarwienie identyczne jak
krowa i w dodatku je świeżą trawę ;)
Jednak najciekawszą rzeczą, o której mogę powiedzieć jest
to, że nawet takie małe zwierzęta jak właśnie świnki morskie, da się
wytresować. Moje są już nauczone, że aby dostać jedzenie, muszą stanąć na
tylnych łapach, albo jeśli brakuje im wody w butelce, mają oznajmić mi to swoim
donośnym popiskiwaniem. Pracuję też nad innymi sztuczkami, typu: reagowanie na
imię, przychodzenie „do nogi” czy „dawanie głosu” na mój znak. W sklepie
zoologicznym widziałam także specjalne smycze, więc czekajcie, bo może kiedyś
zobaczycie mnie na ulicy, podczas spaceru ze świnką ;)
Na koniec kilka ciekawostek:
- w niektórych krajach istnieje nakaz hodowania co najmniej dwóch świnek morskich naraz, ponieważ są to zwierzęta stadne i potrzebują towarzystwa,
- w niektórych krajach istnieje nakaz hodowania co najmniej dwóch świnek morskich naraz, ponieważ są to zwierzęta stadne i potrzebują towarzystwa,
- w Peru świnki morskie można spotkać w lesie, natomiast
potem kończą zazwyczaj na talerzu…
- m.in. Majowie wykorzystywali świnki morskie do wróżenia z
ich wnętrzności… (bestialstwo!)
A więc szczerze polecam kupno
świnki morskiej, ponieważ są to zwierzęta bardzo urocze oraz wdzięczne i mogę
obiecać, że nie zabraknie Wam z nimi zabawy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz