sobota, 7 czerwca 2014

Interesujące zwierzątka domowe – świnki morskie


Mniej więcej półtora roku temu wybłagałam u rodziców kupno jakiegoś zwierzątka, skazując tym samym moich starszych braci alergików, na pewną śmierć.
Początkowo miał być to chomik. Jednak mój tata miał inne plany, ponieważ ten właśnie chomik z „listu do św. Mikołaja” okazał się świnką morską. Szczerze mówiąc, nawet bardziej się cieszę, ponieważ świnki morskie są dużo mądrzejsze i da się je wytresować, o czym opowiem później. Poza tym mogą żyć aż 10 lat, a chomiki maksymalnie trzy.






Jako pierwszą zakupiliśmy małą, czarno-białą, krótkowłosą, uroczą Tusię (nie Tosia, żeby nie nazywać zwierząt imionami ludzi), która już kilka miesięcy później okazała się być wredną bestią J
Stwierdziliśmy, że nasz potwór czuje się samotny w tak dużej klatce, dlatego już w lutym kupiliśmy drugą świnkę, tym razem rudo-biało-szarą (ale ten szary to tak właściwie – jak powiedział mądry Wujek Google –kolor szylkretowy), długowłosą (rasy Angora) Lusię (imiona świnek musiały być podobne, jednak teraz i tak każdy nazywa je inaczej). Ta natomiast została całkowicie zdominowana przez czarną bestię i stała się potulnym zwierzakiem, grzecznie usuwającym się spod nóg „królowej”.
Ostatnio jednak stwierdziłam, że niegdyś drobna Lusia stała się już ogromnym potworem, a więc gdyby nie jej ugruntowana pozycja podwładnej
, czarna już dawno spadłaby ze stanowiska groźnej przewodniczki stada*.



 Jeśli chodzi o karmienie, to oczywiście kupuję im tradycyjną, suchą karmę i siano, ale te małe, wybredne stwory jedzą je tylko okazjonalnie, ponieważ bardziej wolą świeże warzywa, takie jak ogórek czy liście z rzodkiewek. Nie pogardzą również soczystym jabłkiem czy gruszką, ale ich największy, wiosenny przysmak, to świeża trawa z mojego ogródka.
Jest to bardzo zabawne, ponieważ jedna ze świnek ma ubarwienie identyczne jak krowa i w dodatku je świeżą trawę ;)


Jednak najciekawszą rzeczą, o której mogę powiedzieć jest to, że nawet takie małe zwierzęta jak właśnie świnki morskie, da się wytresować. Moje są już nauczone, że aby dostać jedzenie, muszą stanąć na tylnych łapach, albo jeśli brakuje im wody w butelce, mają oznajmić mi to swoim donośnym popiskiwaniem. Pracuję też nad innymi sztuczkami, typu: reagowanie na imię, przychodzenie „do nogi” czy „dawanie głosu” na mój znak. W sklepie zoologicznym widziałam także specjalne smycze, więc czekajcie, bo może kiedyś zobaczycie mnie na ulicy, podczas spaceru ze świnką ;)

Na koniec kilka ciekawostek:
- w niektórych krajach istnieje nakaz hodowania co najmniej dwóch świnek morskich naraz, ponieważ są to zwierzęta stadne i potrzebują towarzystwa,
- w Peru świnki morskie można spotkać w lesie, natomiast potem kończą zazwyczaj na talerzu…
- m.in. Majowie wykorzystywali świnki morskie do wróżenia z ich wnętrzności… (bestialstwo!)

A więc szczerze polecam kupno świnki morskiej, ponieważ są to zwierzęta bardzo urocze oraz wdzięczne i mogę obiecać, że nie zabraknie Wam z nimi zabawy!



 * Ostatnio Lusia miała wizytę u „fryzjera” i okazało się, że połowa jej masy to sierść J



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz