czwartek, 5 czerwca 2014

Recenzja - Powstanie Warszawskie (2014)



I jeszcze jeden raz Powstanie Warszawskie. Filmy tego typu zawsze miały wzięcie, ale w tym roku mamy prawdziwy wysyp. Widzieliśmy już kilka Powstań, w różnych adaptacjach, a to jeszcze nie koniec, bo nadchodzą nowe. Czemu naszą uwagę miałoby by przyciągnąć akurat TO "Powstanie Warszawskie" ?

Na początek garść faktów. Producentem filmu jest Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. Sam pomysł wyszedł od Jana Komasy, głośnego ostatnio reżysera, który stał za obsypaną nagrodami "Salą Samobójców". Za muzyką stoi Bartosz Chajdecki, który podobno komponował już w wieku 12 lat. Reżyserem dubbingu została Miriam Aleksandrowicz. Głosu użyczyli bohaterom m. in. Jakub Nawrocki, Michał Żurawski i Mirosław Zbrojewicz.

Film opowiada o dwóch braciach Karolu i Witku, którzy pracują jako wideoreporterzy dla archiwum Powstania. Chodzą od miejsca do miejsca, kręcąc sceny z codziennego życia w ogarniętym wojną mieście. Zaglądają w każdy zakamarek i wszystko skrupulatnie dokumentują na nagraniach. Za każdym zbliżeniem, za każdą sceną stoi unikalna historia. Oryginalne jest to, że bracia rozmawiają ze sobą, komentując to, co właśnie nagrywają, albo to, co właśnie dzieje się w ich życiu. To otwarty i wielowątkowy dialog. Pod koniec filmu starszy, Karol, niespodziewanie umiera. Mamy więc akcent, który trafia w widza jak grom z jasnego nieba.


Jeżeli nad tym pomyśleć, przecież nie jest to film, który może okazać się hitem ze względu na gwiazdorską obsadę. Aktorzy grają samych siebie. Czyli improwizują. A to najpiękniejsze kino, jakie można sobie wymarzyć. 

Jest jeden szczegół: nie mówią swoim głosem. Obraz się zachował, ale dźwięk trzeba było stworzyć od podstaw. Ktoś musiał ich dubbingować.

A skoro już o tym mowa, to trzeba przyznać, że praca, którą wykonali specjaliści od montażu, jest bardzo imponująca. Z niemego i czarno-białego filmu powstał olśniewający projekt. Dźwięk... nawet nie chodzi o muzykę, dźwięk! Wszystkie odgłosy miasta. Miasta, w którym toczą się walki, a bomby spadają z nieba jak grad. A ludzie rozmawiają. Przy akompaniamencie strzałów. I uśmiechają się do kamery. Zagadkowe, prawda? Uśmiechają się. Pozują z karabinem albo z uszkodzonym łukiem brwiowym.

Powstanie Warszawskie wydawało mi się tematem odległym. Jakieś chłopaki z przedmieścia, biegają, są bohaterami, a ja tego nie rozumiem. Okazało się, że gdy dołączono do nich tło, a konkretnie scenerię ukochanego miasta, o którego wyzwolenie będą walczyć na śmierć i życie, porywczość fabuły filmu zaczęła nabierać rozpędu. Patrzę i widzę tajemniczy mały świat, o którym nie miałem pojęcia, poza datami z kalendarza.

Bardzo nie lubię słowa lekcja historii. Ale ono jeszcze nigdy tak nie nasuwało mi się na język. Lekcja historii, która przyswaja się bezboleśnie, a obrazy, które wnosi, zapadają w pamięć. Idealna dla uczniów szkół. Idealna dla wszystkich, którzy jeszcze prawdziwie nie poznali Powstania Warszawskiego 1944.

Ten film to spełnione arcydzieło. Moim werdyktem będzie jedno z najgorętszych POLECAM, jakie kiedykolwiek przyznałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz