Batra snuje opowieść o samotnym, starzejącym się Hindusie imieniem Saajan Fernandez, który przez pomyłkę otrzymuje menażki z jedzeniem przygotowanym dla kogoś innego. Drugim głównym bohaterem tej historii jest Ila - zaniedbywana przez męża-biznesmena młoda kobieta, która codziennie gotuje dla niego posiłek do pracy. Jej potrawy trafiają jednak do Saajana. Gdy kobieta odkrywa, że to nie mąż wylizuje do czysta przywiezione mu talerze, zaczyna do jedzenia w menażce dołączać liściki. Tak zaczyna się znajomość dwojga bohaterów.
Zaletą dzieła jest obsada. Popis kunsztu aktorskiego dała tutaj Nimrat Kaur jako Ila. Jej ciągłe wołanie do ciotki mieszkającej piętro wyżej („Auntie! Auntie!”) bawiło całą widownię. Aktorka stworzyła prostą, zabawną postać budzącą sympatię widzów. Irrfan Khan jako Saajan sugestywnie pokazał rozterki osamotnionego, starzejącego się wdowca. Na długo zapada w pamięć scena, gdzie bohater, stojąc na balkonie, przygląda się z zazdrością przez okno swoim sąsiadom – licznej rodzinie jedzącej wspólnie kolację.
W tle wydarzeń możemy podziwiać scenerię dzisiejszego Bombaju. Tłumy na ulicach i w pociągach – każdy zmierza w swoją stronę całkowicie pochłonięty własnymi sprawami. Miasto tętni życiem, dzięki czemu film jest bardziej wiarygodny i bliższy widzom.
„Smak Curry” jest „łatwy, prosty i przyjemny” – wydaje się więc, że będzie odpowiedni dla każdego. Nie będą jednak zadowoleni po wyjściu z sali kinowej fani wartkiej akcji lub zawiłej fabuły. Jest to raczej kino przeznaczone dla ludzi delikatnych i wrażliwych. Uważam jednak, że nie jest to pozycja absolutnie obowiązkowa – jeżeli mielibyście zrezygnować z czegoś bardziej twórczego, niż ponad półtoragodzinne siedzenie w fotelu, nie warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz