11 maja, o godzinie 13.00, mimo niezbyt zachęcającej prognozy pogody, spotkałam się z moimi dwoma niestrudzonymi pomocnikami pod wołającym o odnowienie elewacji budynkiem przy alei Wojska Polskiego 40. Dla niewtajemniczonych: na bloku tym powieszona jest tablica pamiątkowa informująca o pewnym niezwykłym wydarzeniu - dzielny żołnierz Armii Krajowej dobrowolnie dał się zgarnąć hitlerowcom w ulicznej łapance i wywieźć do Oświęcimia. Chciał bowiem zbadać sytuację w KL Auschwitz, planował zawiązanie tam ruchu oporu, a w przyszłości zorganizowanie odbicia obozu.
Plan dostania się do oświęcimskiego piekła mógł się zakończyć klęską już na początku, bowiem Niemcy, by zastraszyć złapanych, zaplanowali prowokację - jeden z nich niby to wskazał schwytanemu Polakowi drogę ucieczki - tylko po to, by natychmiast go zastrzelić, a potem za tę "próbę" ukarać śmiercią jeszcze dziesięciu innych... Żołnierz AK przetrwał, trafił do obozu, stał się "numerem", a wypełniwszy swoje zadanie zdołał zbiec (widać czuwała nad nim Boża Opatrzność).
Wziął udział w powstaniu warszawskim walcząc w Zgrupowaniu "Chrobry II". Po klęsce powstania wywieziony został do obozu w Murnau, a po zakończeniu wojny zgłosił się do II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych we Włoszech. Mimo że wiedział, jakie to niebezpieczne, wrócił do Polski, by zbierać dla Armii Andersa informacje o sytuacji w kraju zajętym przez sowietów. Chociaż niebawem otrzymał rozkaz, by uciekać na Zachód, pozostał na służbie - aresztowano go i oskarżono m.in. o szpiegostwo, nielegalne posiadanie broni, przygotowywanie zamachu na komunistycznych dygnitarzy.
Dostał wyrok śmierć i został stracony w mokotowskim więzieniu przy ul. Rakowieckiej. Chociaż był niezłomnym bohaterem, skazano go na zapomnienie. Wszystkie informacje o nim cenzurowano, on sam był przedstawiany jako bandyta i szpieg. Do dzisiaj nie udało się ustalić miejsca jego pochowku - lecz może już niebawem uda się je odnaleźć, bo wszystko wskazuje na to, że ciało pogrzebano w bezimiennej mogile na tak zwanej "Łączce".
Nie udało się komunistom zatrzeć pamięci o pułkowniku Witoldzie Pileckim - pośmiertnie (w 2013 r.) awansowanym ze stopnia rotmistrza, oczyszczonym z zarzutów, odznaczonym pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1995 r.) i Orderem Orła Białego (2006 r.).
Przy okazji kwestowaliśmy na rzecz Fundacji Niezłomni wspierającej ekshumacje i identyfikacje ofiar totalitaryzmów - mamy nadzieję, że chociaż w ten sposób przyczynimy się do tego, że Witold Pilecki wielki, odważny, honorowy, wierny Bogu (postuluje się rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego) i Ojczyźnie Polak spocznie tam, gdzie jego miejsce - na Wawelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz