poniedziałek, 12 maja 2014

Marsz Pileckiego

11 maja, o godzinie 13.00, mimo niezbyt zachęcającej prognozy pogody, spotkałam się z moimi dwoma niestrudzonymi pomocnikami  pod  wołającym o odnowienie elewacji budynkiem przy alei Wojska Polskiego 40. Dla niewtajemniczonych: na bloku tym  powieszona jest tablica pamiątkowa informująca o pewnym niezwykłym wydarzeniu - dzielny żołnierz Armii Krajowej dobrowolnie dał się zgarnąć hitlerowcom w ulicznej łapance i wywieźć do Oświęcimia. Chciał bowiem zbadać sytuację w KL Auschwitz, planował zawiązanie tam ruchu oporu, a w przyszłości zorganizowanie odbicia obozu.


Plan dostania się do oświęcimskiego piekła mógł się zakończyć klęską już na początku, bowiem Niemcy, by zastraszyć złapanych, zaplanowali prowokację - jeden z nich niby to wskazał schwytanemu Polakowi drogę ucieczki - tylko po to, by natychmiast go zastrzelić, a potem za tę "próbę" ukarać śmiercią  jeszcze dziesięciu innych...  Żołnierz AK przetrwał, trafił do obozu, stał się "numerem", a wypełniwszy swoje zadanie zdołał zbiec (widać czuwała nad nim Boża Opatrzność). 

Wziął udział w powstaniu warszawskim walcząc  w Zgrupowaniu "Chrobry II". Po klęsce powstania wywieziony został do obozu w Murnau, a po zakończeniu wojny zgłosił się do II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych we Włoszech. Mimo że wiedział, jakie to niebezpieczne, wrócił do Polski, by zbierać dla Armii Andersa informacje o sytuacji w kraju zajętym przez sowietów. Chociaż niebawem otrzymał rozkaz, by uciekać na Zachód, pozostał na służbie - aresztowano go i oskarżono m.in. o szpiegostwo,  nielegalne posiadanie broni,  przygotowywanie zamachu na komunistycznych dygnitarzy. 

Dostał wyrok śmierć i został stracony w mokotowskim więzieniu przy ul. Rakowieckiej. Chociaż był niezłomnym bohaterem, skazano go na zapomnienie. Wszystkie informacje o nim cenzurowano, on sam był przedstawiany jako bandyta i szpieg. Do dzisiaj nie udało się ustalić miejsca jego pochowku - lecz może już niebawem uda się je odnaleźć, bo wszystko wskazuje na to, że ciało pogrzebano w bezimiennej mogile na tak zwanej "Łączce". 

Nie udało się komunistom zatrzeć pamięci o pułkowniku Witoldzie Pileckim - pośmiertnie  (w 2013 r.) awansowanym ze stopnia rotmistrza, oczyszczonym z zarzutów, odznaczonym pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1995 r.) i Orderem Orła Białego (2006 r.).

W przededniu 113. rocznicy jego urodzin (ur. 13 maja 1901 r.) już tradycyjnie zorganizowano w kilku miastach, w tym w Warszawie, Marsz Rotmistrza Pileckiego - przeszliśmy z Żoliborza pod Zamek Królewski, zatrzymując się po drodze przy Pomniku Poległych i Pomordowanych na Wschodzie oraz Pomniku Powstania Warszawskiego, by oddać cześć pamięci Rotmistrza.

Przy okazji kwestowaliśmy na rzecz Fundacji Niezłomni wspierającej ekshumacje i identyfikacje ofiar totalitaryzmów - mamy nadzieję, że chociaż w ten sposób przyczynimy się do tego, że Witold Pilecki wielki, odważny, honorowy,  wierny Bogu (postuluje się rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego) i Ojczyźnie Polak spocznie tam, gdzie jego miejsce - na Wawelu.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz