piątek, 21 marca 2014

Synteza Upadku



Detroit. Wielkie miasto w Michigan, jeszcze niedawno światowa stolica przemysłu samochodowego i muzyki soul, upadło.

W sierpniu zeszłego roku oficjalnie ogłoszono, że miasto zbankrutowało. Dług metropolii wynosi teraz 20 miliardów dolarów. Rozległa metropolia opustoszała. Liczba ludności spadła z 2 milionów do 700 tysięcy. 80 tysięcy budynków wali się w gruzy, a 60% latarni jest odłączona od prądu. Policja przyjeżdża dwie godziny po wezwaniu, a były burmistrz miasta został skazany na 10 lat więzienia za przekręty finansowe.
Do bankructwa musiało dojść. Już od kilku lat rada miasta wiedziała, że wydaje kilkaset milionów za dużo każdego miesiąca. Nie reagowali. Teraz na sprzedaż mają trafić wszystkie parki i zabytki miasta, a także jedna z najdroższych kolekcji sztuki na świecie, Detroit Institute of Art. Posiadają dzieła takich twórców jak Rembrandt, Bruegel, Degas czy Cézanne.

Detroit pogrąża się w anarchii. Na ulicach rządzi pleśń, nędza i przemoc.



***



Sto lat po uzyskaniu praw miejskich, miasto zaczęło rosnąć wraz z wytwarzaniem samochodów. Pierwszą fabrykę Henry Ford założył blisko 111 lat temu. W najlepszych latach zatrudniała aż 100 tysięcy pracowników. Henry wynalazł taśmę produkcyjną, przy której ludziom pracowało się łatwiej i szybciej.

Produkcja niezapomnianego Forda T rozpoczęła się w 1908 roku, a zakończyła dopiero w 1927. Jednocześnie w Detroit główne fabryki założył Chrysler i General Motors. Detroit przyciągało mnóstwo bezrobotnych z całych Stanów.

Do historii miasta przeszły też liczne rebelie. Największa wybuchła nad ranem 23 lipca 1967 roku. W okolicach 12 Ulicy szalało 10 tysięcy ludzi, którzy pili, bili się i kradli wszystko, co się dało. W końcu do stłumienia rebelii użyto wojska. To niewiarygodne, że wtedy zginęły zaledwie 43 osoby.

Już od lat 40. do Detroit zaczęli się sprowadzać Czarni i południowe dzielnice miasta zaczęły wypełniać się spelunkami i kasynami, prawdziwą Mekką dilerów, prostytutek, transwestytów i alkoholików. Do metropolii zaczęły przybywać zastępy turystów spragnionych mocnych wrażeń. Przez długi czas Dolne Detroit kontrolowała żydowska mafia. Braci Bernsteinów, ojców Purpurowego Gangu, bał się nawet Al Capone.
Obskurna atmosfera miasta rozpoczęła tak zwaną kulturę proletariacką. Tutaj pod koniec lat 60. z zespołem The Stoogies karierę rozpoczynał sam Iggy Pop.

Muzyka tych artystów była hałaśliwa, brudna w najczystszej postaci, teksty piosenek były cyniczne i wulgarne, a sami muzycy szokowali świat zachowaniami na scenie, popełniając na przykład akty samookaleczenia. Z Detroit wiązali też swoje hity David Bowie i MC5.

Przez całe lata sześćdziesiąte prężnie rozwijała się wytwórnia płytowa Motown, prowadzona przez Berry’ego Gordy’ego. To on wynalazł i wypromował Dianę Ross, Stevie’go Wondera, Michael’a Jacksona i Marvina Gaye. Biznes kręcił się szybko. Oczy świata znów zwróciły się na Detroit po wielkim sukcesie filmu „Ósma mila” (od nazwy ulicy, stanowiącej granicę najbiedniejszych dzielnic) z Eminemem w roli głównej. Podobnie było też z filmem Clinta Eastwooda „Gran Torino”. Produkcje obnażały ponure slumsy wypełnione rzeszami bezrobotnych, pełne strzelanin i brudnych interesów na każdym metrze. Od wielu lat w Detroit działo się źle, ale kilkanaście lat temu było już bardzo źle. Wręcz masakrycznie. Katastroficznie.
Liczby nie kłamią. To miasto jest najniebezpieczniejszym miejscem w Ameryce. W ubiegłym roku popełniono tam 250 morderstw. Większość na tle narkotykowym. Większość na południe od 8 Mile Road.
Powolny krach Detroit tylko przyspieszył bieg wydarzeń. Liczba białych spadła do zaledwie 10% populacji. Na giełdy przybyły firmy chińskie i japońskie, wielcy inwestorzy zaczęli się wycofywać w obliczu przeważającej konkurencji. Ludzie, tak jak kiedyś przybyli, teraz uciekli gdzie indziej. Za chlebem.
Oczywiście.

Nie chcesz odwiedzić tej wielkiej, pustej metropolii na północy stanu Michigan, przy granicy z Kanadą. Postindustrialna pustynia nie jest dla Ciebie.

Dobranoc, Detroit.

2 komentarze:

  1. Rewelacyjny tekst. Przeczytałam z przyjemnością. Pozdrawiam Autora. Cioteczka A.

    OdpowiedzUsuń